Wywiady

Wywiad z Waldemarem Stawowczykiem

Jak zaczęła się Pana przygoda z psim sportem?

W moim przypadku od zrządzenia losu. Kilkanaście lat temu jadąc do pracy znalazłem   błąkającego się po ulicy psa w typie syberian husky. To był Manu, przygarnąłem go, szybko dołączył do niego husky – Chinook. Natura tych psów jest niepokorna, trzeba było znaleźć sposób na jej okiełznanie, by mieszkanie – wtedy jeszcze w bloku – nie przeistoczyło się w obraz nędzy i rozpaczy. Zawsze lubiłem aktywność fizyczną, należało więc znaleźć dyscyplinę, która połączy moją chęć uprawiania sportu i da się wyżyć czworonogom. Nie ma lepszego połączenia niż mushing.

Dlaczego akurat taki sport Pan wybrał?

Tak jak mówiłem niezbędne było wyładowanie energii psów, w tym przypadku spacery, nawet kilkugodzinne nie dawały rady. Husky to psy pracujące, lubiące wyzwania i  kochające kontakt z człowiekiem. Druga sprawa, to moje zainteresowanie, które było ze mną gdzieś od dzieciństwa – przygoda, opowieści o wyprawach w śnieżne zakątki Świata, dzikość, natura. Dzięki psim zaprzęgom mam wszystko co kocham, kontakt z naturą, bliskość swoich czworonogów, a dopełnia to wszystko element sportowej rywalizacji. Czy można chcieć więcej?

Jakie psy towarzyszą Panu podczas wyścigów psich zaprzęgów?

Początkowo, w 2003 roku zacząłem starty z huskymi. Łącznie w moim zespole było czterech przedstawicieli tej rasy – wspomniany już Manu i Chinook, później dołączyły do nich dwie siostry: Shima i Grishka, z tej czwórki ciągle ze mną jest Shima. W 2007 roku do mojego domu przyjechały dwa pierwsze psy grenlandzkie, rodzeństwo Shantu i Sayuk. Rok później zdobyliśmy nasz pierwszy tytuł – Mistrzostwo Polski, w 2009 otworzyliśmy worek z medalami zawodów rangi międzynarodowej. Najpierw było to mistrzostwo Europy, w następnym sezonie mistrzostwo Świata. Wraz z tytułami rosła liczba grenlandów w stadzie, szybko powiększyło się ono o Viggo z Norwegi i Blackie. Później, już w moim domu urodziły się kolejne pokolenia moich współtowarzyszy: Saga, Ulvar (z którym stratowałem na Hard Dog Race), Kimmo, Negiear. W tej chwili wszystkie psy grenlandzkie, których łącznie jest dziesięć mi towarzyszą, choć część zawodników jest już na zasłużonej, sportowej emeryturze.

Jak wygląda trening psów zaprzęgowych?

 Generalnie trening dla psów to indywidualna sprawa każdego zawodnika. Jedni trenują jak ludzie czyli interwały, siła i wytrzymałość. Inni biegają na kilometry. Trzeba wypracować sobie samemu swój rodzaj treningu. Ja nad swoim pracowałem 8 lat i do tej pory z niego korzystam. Czynności, tak jak u „ludzkich” sportowców powtarzane są w miarę możliwości regularnie i skrupulatnie. Później, w trakcie zawodów realizujemy, to co było wypracowane na treningach – dobrą średnią biegu i bezbłędne przebiegnięcie trasy. Zapewne przysłowiowe „trening czyni mistrza” robi swoje. Od początku, kiedy zacząłem zajmować się psimi zaprzęgami wszystko skrupulatnie notuje i obserwuje psy – nie ma sukcesu bez ich doskonałej formy,  chęci i wspólnej zabawy przy tym wszystkim.

Co uważa Pan za swój największy sukces?

Że ciągle mi się chce… (śmiech) A poważnie, zanim zacząłem odnosić jakiekolwiek sukcesy, uczyłem się. Z zaprzęgiem zacząłem jeździć w 2003 roku, pierwszy  poważny tytuł – mistrzostwo Europy wywalczyłem dopiero siedem lat później. To dużo i mało, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zaczęło się od przysłowiowego „fanu”, to kawał czasu. Z pewnością są tacy, którzy mogliby się zniechęcić, a mnie to niesamowicie ciągle „jara”. Cieszę się, że od 16 lat udaje mi się doskonale realizować i bawić, ku uciesze mojej i moich psów.

 Hard Dog Race – dlaczego zdecydował się Pan na start?

Lubię wyzwania i cenię sobie brak monotonii. Nowa dyscyplina sportu, to eksploracja w głąb siebie, swoich możliwości. Poza tym, kiedy obejrzałem kilka foto- i videorelacji z wcześniejszych zawodów HDR wiedziałem, że to doskonała zabawa!

Czy i w jaki sposób przygotowywał się Pan do Hard Dog Race?

 Nieszczególnie, a to dlatego, że od marca, kiedy kończę sezon zaprzęgowy ruszam z treningami triathlonowymi. Biegam, jeżdżę na rowerze, pływam, tak więc o własną formę fizyczną byłem spokojny. Zdecydowanie bardziej zastanawiał mnie Ulvar, który zwyczajowo, kiedy staje na linii startu sprawdza się w zupełnie inny sposób – ma być szybko. W HDR poza czasem liczy się też szereg innych elementów…

 Jakie są podobieństwa/ różnice pomiędzy Hard Dog Race, a zawodami psich zaprzęgów, w których bierze Pan udział?

Zacznę od podobieństw. Z pewnością jest tak, że zarówno w mushingu jak i w HDR wszyscy są ześwirowani na punkcie psów :). Patrząc na swoich współzawodników na Górze Kamieńsk widziałem dokładnie to samo podejście jak u maszerów, więź, zaufanie i wspólną radość na trasie – to wspaniałe! Poza tym adrenalina, wynikająca z poczucie współzawodnictwa,choć wiadomo, że nie wszyscy walczyli o czas. Liczyło się, by pobiec na sześć kończyn i odebrać medal. Tak jest też na „naszych” zawodach, część maszerów startujących po prostu chce wziąć udział w rywalizacji, ale czasowy wynik jest sprawą drugorzędną.

Co do różnic – ja z Ulvarem poczułem ją już po pierwszych metrach od startu – na pierwszej przeszkodzie, która wymagała od nas pokonania schodów. Ulvar był w totalnym szoku, że tuż po stracie, kiedy zwyczajowo zasuwa jak oszalały musi zwolnić. Na trasie – czy to kiedy jedziemy hulajnogą czy saniami „przeszkodą” są zakręty, ewentualnie stan nawierzchni (za dużo śniegu, za mało śniegu) bądź warunki pogodowe, w przypadku HDR to były istne fajerwerki utrudnień.

Co było największym wyzwaniem podczas biegu w Hard Dog Race?

 Z pewnością nie będę oryginalny jak powiem, że dla mnie podbieg pod górę. Z kolei niestandardowym wyzwaniem dla Ulvara było to wspomniane wspinanie się na przeszkody i woda, ale ze wszystkim poradził sobie koncertowo! Ufamy sobie i ta więź zaprocentowała…

Psie sporty dlaczego warto się w nie zaangażować?

Bo budują niesamowitą więź między człowiekiem, a czworonogiem, to oczywiste. Ale z perspektywy nastu lat pracy z psami wiem, że wymagają od dwóch stron zaangażowania i zaufania, tu nie ma nic na skróty, zwłaszcza po stronie ludzkiego czynnika… Trenując z psem wzmacniasz, więc swoją samodyscyplinę i cierpliwość. To cechy, które późnej, w życiu poza trasą zawodów pomagają i procentują, chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Pracując z psem stajemy się po prostu lepszymi ludźmi, uważnymi, otwartymi i empatycznymi… To jest dokładnie tak jak powiedział znany aktor Bill Murray „jestem podejrzliwy wobec osób, które nie lubią psów. Jednak ufam psu, jeśli nie lubi jakiegoś człowieka”

Jak ocenia Pan swój udział w Hard Dog Race Poland? Było warto?

Veni, vidi, vici… To był fantastyczny debiut i myślę, że w przyszłości z tendencją do kontynuacji.  Była adrenalina, zabawa i wyzwanie no i można się było wybrudzić, a to lubo każdy chłopak, nawet jeśli na karku ma kilka dekad… śmiech

Wy także możecie wziąć udział w Hard Dog Race! Już 12 września na Górze Kamieńsk odbędzie się bieg z przeszkodami. Zapisy internetowe zostały zamknięte, ale nic straconego! Zapisać się można także w dniu zawodów. 🙂 Więcej informacji znajdziecie tutaj:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − 1 =