Dobrze wiemy, że posiadanie psa to nie tylko przyjemności, ale także obowiązki. Właściciel golden retrievera John pokazuje nam jak wygląda życie człowieka przed posiadaniem psa oraz życie z czworonożnym przyjacielem.
….odeszla pol roku temu: a nam wciaz jej brakuje..
Kiedyś ktoś powiedział: „jeśli jest Ci źle i czujesz się samotna, zorganizuj sobie psa”…
– i tak znalazlam najlepszego kompana swojego zycia.
Nie bylam jakims wielkim zwolennikiem posiadania siersciuchow; nawet smialam sie z ludzi ktorzy rozmawiali ze swoimi psiakami, czy traktowali je jak swoje potomstwo… wtedy bylo to bardzo zabawne 😉
Pamietam jak pojechalam do schroniska w Bielsku – Bialej, nie dokonca przekonana o tym ze chce miec psa; zastanawiam sie czy podolam, czy napewno to dobra mysl i czy ten pies mnie nie zje 😉 (przeciez nie znamy przeszlosci zwierzakow ktore tam laduja).
Gdy tylko przekroczylam furtke schroniska, najpierw dotarl do mnie obrzydliwy zapach, potem halas szczekaczy – chcialam zrezygnowac.. ale mimo wszytsko cos mnie pchalo dalej .. pomyslalm: jak juz jestem to chociaz obejde dookola.. nie zatrzymywalam sie dlugo przed klatkami wypelnionych po brzegi psiakami, ktore tak bardzo walczyly o moja uwage, staralam sie przejsc obojetnie mimo ze do oczu naplywaly lzy.. nie chcialam robic im nadzieji…
na samym koncu znajdowaly sie boksy z srednimi i duzymi psami… i tam… w klatce z ganiajacymi psiakami wypatrzylam klebuszek:
…..
nawet nie podniosla glowy, nie reagowala, nie chciala byc zauwazona.. .. jakas taka niby duza ale jakas mala ….
pani ze schroniska powiedziala ze: ma okolo 5lat, trafila do nich bardzo wychudzona, przestraszona, bez checi do zycia .. byla przywiazana do drzewa, ktos ja znalazl w lesie …
wzielam ja na spacer: szla jakby byla jakas polamana czy cos, zebra, kregoslup na wierzchu , cala siersc taka jakas pofilcowana… wiem ze nie powinnam ale puscilam ja ze smyczy (bo przeciez i tak by nie zwiala, nie miala na to sil) a ona ku mojejmu zaskoczeniu szla noga w noge nie odpuszczajac mojego kroku.. ja w prawo ona w prawo, ja zawracam ona zawraca… kleknelam przy niej i zapytalam :psiesku bedziesz moim przyjacielem, chcesz jechac ze mna do domu? spojrzalam w jej wielkie orzechowe oczy i jedyne co w nich zauwazylam to smutek.. reszta byla juz tylko formaloscia..
wsadzilam ja do swojego seiczento 😉 i odjechalysmy do domu …
W moim życiu już zawsze było tylko lepiej..
2 komentarze
Ewa
pamieci naszej Foczki:
….odeszla pol roku temu: a nam wciaz jej brakuje..
Kiedyś ktoś powiedział: „jeśli jest Ci źle i czujesz się samotna, zorganizuj sobie psa”…
– i tak znalazlam najlepszego kompana swojego zycia.
Nie bylam jakims wielkim zwolennikiem posiadania siersciuchow; nawet smialam sie z ludzi ktorzy rozmawiali ze swoimi psiakami, czy traktowali je jak swoje potomstwo… wtedy bylo to bardzo zabawne 😉
Pamietam jak pojechalam do schroniska w Bielsku – Bialej, nie dokonca przekonana o tym ze chce miec psa; zastanawiam sie czy podolam, czy napewno to dobra mysl i czy ten pies mnie nie zje 😉 (przeciez nie znamy przeszlosci zwierzakow ktore tam laduja).
Gdy tylko przekroczylam furtke schroniska, najpierw dotarl do mnie obrzydliwy zapach, potem halas szczekaczy – chcialam zrezygnowac.. ale mimo wszytsko cos mnie pchalo dalej .. pomyslalm: jak juz jestem to chociaz obejde dookola.. nie zatrzymywalam sie dlugo przed klatkami wypelnionych po brzegi psiakami, ktore tak bardzo walczyly o moja uwage, staralam sie przejsc obojetnie mimo ze do oczu naplywaly lzy.. nie chcialam robic im nadzieji…
na samym koncu znajdowaly sie boksy z srednimi i duzymi psami… i tam… w klatce z ganiajacymi psiakami wypatrzylam klebuszek:
…..
nawet nie podniosla glowy, nie reagowala, nie chciala byc zauwazona.. .. jakas taka niby duza ale jakas mala ….
pani ze schroniska powiedziala ze: ma okolo 5lat, trafila do nich bardzo wychudzona, przestraszona, bez checi do zycia .. byla przywiazana do drzewa, ktos ja znalazl w lesie …
wzielam ja na spacer: szla jakby byla jakas polamana czy cos, zebra, kregoslup na wierzchu , cala siersc taka jakas pofilcowana… wiem ze nie powinnam ale puscilam ja ze smyczy (bo przeciez i tak by nie zwiala, nie miala na to sil) a ona ku mojejmu zaskoczeniu szla noga w noge nie odpuszczajac mojego kroku.. ja w prawo ona w prawo, ja zawracam ona zawraca… kleknelam przy niej i zapytalam :psiesku bedziesz moim przyjacielem, chcesz jechac ze mna do domu? spojrzalam w jej wielkie orzechowe oczy i jedyne co w nich zauwazylam to smutek.. reszta byla juz tylko formaloscia..
wsadzilam ja do swojego seiczento 😉 i odjechalysmy do domu …
W moim życiu już zawsze było tylko lepiej..
Joanna
Tak,to prawda.Mój pies jest moja miłością.Oprócz obowiązków jakie są daje mi tak wiele radości.Kocham nad życie moją Ofelię